Współpraca państw nadbałtyckich w celu przeciwdziałania skutkom zatopionej w morzach amunicji chemicznej
- Jacek Fabisiak, Jarosław Michalak, Bartłomiej Pączek
- Kategoria: Transport i spedycja
18 września 1970 roku okręt Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej USS LeBaron Russell Briggs wychodzi w swój ostatni rejs. Jego celem przeznaczenia jest rejon na Oceanie Atlantyckim, oddalony o około 400 km od przylądka Kennedy’ego we wschodniej części półwyspu Floryda.
Na pokładzie jednostki znajduje się ponad 12 000 oblanych betonem rakiet typu M55, z których każda wypełniona jest 5 kilogramami sarinu. Kadłub okrętu zostaje uszkodzony, a napływająca do jego wnętrza woda zmusza go w końcu do zejścia na dno oceanu, w miejscu, gdzie głębokość akwenu osiąga 5 000 m. Jest to już ostatnia operacja, prowadzonych od 1967 roku przez Departament Obrony USA, programów niszczenia broni chemicznej znanych pod kryptonimem CHASE (Cut Holes and Sink’Em).
W latach 60 ubiegłego stulecia, a więc w okresie, gdy w USA zaczęły narastać gwałtowne protesty społeczne przeciwko kontynuowaniu działań wojennych w Wietnamie oraz głosy domagające się wstrzymania programu zbrojeniowego, w tym również zaprzestania rozwoju i produkcji broni chemicznej, najbezpieczniejszym, bynajmniej tak się wówczas wydawało, sposobem zniszczenia nieprzydatnej już broni chemicznej, było jej zatopienie. Sądzono, że umieszczenie na dnie mórz i oceanów bojowych środków trujących (BST) znajdujących się w rakietach, bombach i innych urządzeniach będzie doskonałą alternatywą dla dotychczas powszechnie stosowanych, jednak nie zawsze bezpiecznych, metod niszczenia BST na lądzie. Lądowe sposoby niszczenia bojowych środków trujących najczęściej polegały na ich spaleniu lub po prostu zakopaniu w miejscach oddalonych od rejonów zamieszkałych przez ludzi i dla nich niedostępnych, np. w starych, nieczynnych kopalniach. Uzasadnieniem zatapiania niebezpiecznych substancji było przekonanie, iż bezmiar mórz i oceanów złagodzi negatywne skutki oddziaływania trucizn na środowisko. Oczekiwano, że bojowe środki trujące stracą swą toksyczność w wyniku naturalnych procesów rozkładu chemicznego, a w przypadku nieoczekiwanego ich uwolnienia, na przykład w skutek korozji opakowań, w tak dużej masie wody nastąpi ich szybkie rozcieńczenie, w wyniku którego powstałe w wodzie stężenia trucizn nie będą już istotnym zagrożeniem dla środowiska. Efektem takiego podejścia było to, że od 1918 do 1970 roku same tylko USA zatopiły w morzach i oceanach około 350 000 zbędnej amunicji chemicznej. Taki sposób niszczenia, a raczej pozbywania się amunicji chemicznej stosowany był nie tylko przez Amerykanów. Także inne mocarstwa, takie jak Wielka Brytania, Francja, Japonia czy Rosja zbywały nieprzydatną już amunicję chemicznej i znajdujące się w niej bojowe środki trujące zatapiając je w morzach i oceanach. (...)
Artykuł zawiera 47212 znaków.
Źródło: Czasopismo Logistyka 5/2012