Zmierzyć się z Mierzeją
- Włodzimierz Rydzkowski
- Kategoria: Komentarz tygodnia
Propozycję budowy kanału żeglugowego na Mierzei Wiślanej wysunął już w 1945 roku Eugeniusz Kwiatkowski, przedwojenny wicepremier i Delegat Rządu dla spraw Wybrzeża. Decyzja o realizacji tego projektu została ogłoszona w 2006 roku i dziś trwają do niej poważne przymiarki. Mimo pewnych wskazań, jak: rozwój Elbląga, ekologia czy możliwość wykorzystania środków unijnych, projekt budzi wiele kontrowersji. Jak Pan ocenia tę koncepcję?
prof. zw. dr hab. Włodzimierz Rydzkowski, Katedra Polityki Transportowej, Wydział Ekonomiczny Uniwersytetu Gdańskiego: Z pewnym zadziwieniem czytam opinie niektórych "ekspertów" na temat przekopu przez Mierzeję Wiślaną. Twierdzą, że będzie to szansa dla rozwoju regionu. Ja twierdzę odwrotnie. Funkcjonują w Polsce 3 projekty, które Amerykanie nazywają "white elephants". Pierwszy to Koleje Dużych Prędkości, drugi to Centralny Port Lotniczy i trzeci to właśnie przekop przez Mierzeję Wiślaną. Wszystkie trzy łączy to, że nie mają ekonomicznego uzasadnienia. Pół biedy, kiedy tematy te wywoływane są w "sezonie ogórkowym", podobnie jak potwór z Loch Ness. Niestety ostatnie enuncjacje rządowe dowodzą, że budowa przekopu może faktycznie rozpocząć się. Redaktor Marek Błuś w komentarzu w "Dzienniku Bałtyckim" 8 lutego br. słusznie stwierdził, że "z punktu widzenia rentowności (projektu) pieniądze zostaną wyrzucone w błoto Zalewu". Wyliczył, że jeżeli przeładunki morskie osiągną 1 mln ton rocznie, to do przewiezienia tej masy przy kanale o głębokości 5 m potrzeba będzie 300 jednostek o nośności 3500 ton każda. Nawet przy tym założeniu kanał zarobi rocznie mniej niż 2 mln zł, to oznacza zwrot nakładów za 500 lat. Podzielam zdanie redaktora Błusia, że Elbląg nie ma przemysłów potrzebujących wielkich ilości surowców, nie ma więc masy krytycznej uzasadniającej ekonomicznie potrzebę powstania portu. Najgorsze, co może się wydarzyć i co zapewne będzie miało miejsce, to rozpoczęcie prac, a następnie ich zarzucenie przez następną ekipę rządową. W komentarzu do artykułu Ryszarda Sochy w "Polityce" przed jakimś czasem stwierdziłem, że ten projekt to absurd i nie warto go komentować, a dziś ten absurdalny projekt wraca i co gorsza ma szansę na realizację.